ScrollingToZero – tekst Michała Krawczaka
(PL) // Hi, Humans. We are organs. Organized organism.
// Human, homo, [człowiek] (etym. powiązany z humusem [ziemią, glębą])
Ludzie istnieją w stadach, współbytują, tworzą grupy, plemiona, populacje, społeczeństwa, skupiska, okupują kolejne habitaty, prowadzą biologiczną i genetyczną ekspansję. Stają się i żyją w relacjach z innymi, podkreślając swoją współzależność z nimi; z bliskimi, dalekimi, a także innymi bytami i obiektami, które pozwalają im identyfikować samych siebie. Ci inni, inne formy biologiczne – nazywane przez Timothy’ego Mortona we współczesnej filozoficznej myśli ekologicznej, „dziwnymi obcymi” – wraz z ludźmi tworzą poplątane masy różnych form życia. Relacje między nimi są nieskończone. Zaproponowana przez Mortona „ekologia bez natury” ujawnia zjawiska w „przejawach”, które są zawsze symptomami czegoś innego, zjawisko jest zawsze powiązane z innymi zjawiskiem, efekt z innymi efektem, połączenia nigdy się nie kończą, głęboko sięgając poziomu molekularnego, proponując postrzeganie wszystkiego w głębokiej perspektywie aktywnych interrelacji.
Z perspektywy biochemicznej ludzkie ciało składa się głównie z wody, następnie składników organicznych i mineralnych. W większości systemów religijnych mamy do czynienia z obiegiem organicznych elementów, ciało na powrót staje się częścią ziemi, podlega humifikacji. Humus tworzą bezpostaciowe szczątki biologiczne będące w różnym stopniu rozkładu, fragmenty ciał dziwnych obcych, wszystkich ożywionych i nieożywionych. Elementy dekomponującej się materii konstytuują życie na Ziemi, definiują istnienie wszystkich, w tym homo sapiens, są przejawem ludzkiego uczestniczenia w biologicznym i mineralnym ekosystemie. Morton uzupełnia skład humusu o jeden, nieśmiertelny z perspektywy geologicznej, element – plastik. Taka właśnie jest współczesna nekropolityka.
// Kosmiczny pesymizm
// We will never make it. We are doomed. (Eugene Thacker, Cosmic Pessimism)
Trzeba przyznać, że ludzki dział ekspansji jest bardzo sprawny, gatunek rozprzestrzenia się bardzo szybko, nawet jeśli pojawiają się prokreacyjne kryzysy – to rozrodczość wspierana jest technologicznie. Jak zauważył jeszcze w XX wieku Edward O. Wilson – ludzki mózg zaprojektowany jest do przetrwania i reprodukcji, a rozrost ludzkiej populacji przypomina raczej rozmnażanie się bakterii niż naczelnych. Czy taka sytuacja nie jest jednak symptomem kryzysu? Czy możliwy jest świat bez ludzi? Czy Ziemia wytrzyma przerost jednego gatunku? Czy konieczna będzie ekspansja kosmiczna? I czy ten gatunek sam nie doprowadzi do swojej eksterminacji za sprawą katastrof ekologicznych czy działań militarnych? I czy te pytania nie są zbyt przerażające dla ludzkiego gatunku?
Po eksplozji bomby w Hiroszimie filozofowie z tak zwanej szkoły w Kioto – odrzucili tradycję kultywowania wartości – sięgając po metafizykę pustki. Ludzie utracili człowieczeństwo, pojawiła się absolutna nicość – jak stwierdził Keiji Nishitani. W miejsce bycia powołane zostało nie-bycie, czysta negatywność, konfrontacja z pustką. Tak oto narodził się kosmiczny pesymizm.
Kosmiczny pesymizm to pesymizm dotyczący nieludzkiego wymiaru czasu i przestrzeni kosmosu, prymarnego i pierwotnego braku znaczenia w nieskończoności, zderzenia z niewyobrażalnym, nieposiadającym krawędzi, która byłaby przynajmniej granicą możliwą do wyobrażenia. Jak przekonuje Eugene Thacker w tym wymiarze wszyscy jesteśmy pesymistami, życie nawet najbardziej optymistycznego człowieka w określonych warunkach traci sens, po prostu przestaje mieć sens jego kontynuacja. Dla każdego ten punkt może znajdować się w innym miejscu, ale zawsze jest ten moment, w którym życie nie jest warte dłuższego wysiłku. Być może dlatego optymiści się najzagorzalszymi pesymistami – są po prostu optymistami, którym wyczerpały się już inne opcje. Wydaje się, że wcześniej czy później wszyscy jesteśmy skazani na tego typu optymizm (…) [E. Thacker, Cosmic Pessimism].
Tak definiowany bezsens, bezcelowość, próżnia wyrastają z podejrzenia, że nie ma innego doświadczenia niż codzienność, że jedyną namacalną dychotomią, którą możemy wskazać definiując swoje istnienie, to prosty podział na to, co istnieje i na to, co nie istnieje. W taki sposób ludzie pozostają tylko z tym, co mają w garści w danym momencie, bez możliwości transcendencji. Gra w życie po prostu wciąż odlicza do zera, po którym następuje, co najwyżej to samo, po prostu odliczanie ze znakiem ujemnym, dekompozycja, stawanie się humusem. Ale przecież ludzka molekularna przynależność do ziemi, związek z glebą ma znaczenie. W bezpośredni sposób jest materialną nieśmiertelnością, żywą relacją z innymi organizmami, a nawet stawaniem się innymi organizmami. Zmarłych zastępują po prostu kolejne populacje, miejsce po wymarłych gatunkach zajmują inne gatunki – powie Morton.
Poczucie beznadziejności ludzkiego istnienia ma współcześnie wymiar bardziej atmosferyczny niż psychiczny, jest częścią ziemskich procesów klimatycznych – tak samo jak wszystkie zanieczyszczenia produkowane i wdychane przez tych samych ludzi. Zanieczyszczenia, które fizycznie osadzają się w ciałach, konstruują molekularny wymiar ewolucji organizmów. Ludzie antycypują koniec swojego gatunku, dlatego planują ulepszenie ciał, ekspansję kosmiczną. Prawdą jest też, że świat opuścił ludzi, katastrofy ekologiczne utwierdzają nas w przekonaniu, że możliwa jest Ziemia bez ludzi. W In the Dust of This Planet Eugene Thacker taką Ziemię (świat-sam-w-sobie) nazywa po prostu Planetą (światem-bez-ludzi).
W post-molekularnym świecie, w erze Antropocenu definiowanym przez zagrożenie zagładą atomową, katastrofą polityczną i ekologiczną, ludzie jako gatunek zostali zderzeni z bezkresną próżnią. Z brakiem celu, z perspektywą unicestwienia. Odliczanie do zera już się rozpoczęło.
// Dark Ecology, czyli czy coś jeszcze jest możliwe?
// „Olbrzymie istoty, takie jak góry i oceany czasami przemieszczają się w taki sposób, że powstałe w tym procesie wibracje tworzą dźwięk, zbyt głęboki by ludzie mogli go usłyszeć. Ta fala dźwięku przemierza całą Ziemię, uderzając we wszystkie istoty w ich falowych formach. Można nagrać i odtworzyć ten infradźwięk, trzeba jednak zbudować bardzo duży głośnik, by wydobyć odpowiedni zakres fali, dodatkowo trzeba przyspieszyć ją około osiemdziesiąt razy – by stała się słyszalna dla ludzi – niesamowicie głęboki, głośny ryk. Jest to rodzaj ryku będącego częścią tonacji eksplozji: nie wstrząsającej, ale wszechobecnego grzmotu.” (Timothy Morton, Subscendence)
W zaproponowanych przez Timothy’ego Mortona koncepcjach czarnej ekologii, ekologii bez natury i OOO (object-oriented ontology) odnajdujemy projekt, który nie tyle jest pozytywny, co pozwalający przedefiniować istnienie każdego obiektu (w tym człowieka) wobec innych (dziwnych obcych) z perspektywy post-molekularnego świata. Skoro transcendencja jest bezzasadna i z perspektywy współczesności stanowić może wyłącznie fałszywą mentalną ucieczkę, to należy skupić się na subscendencji. Termin ten wcześniej pojawił się już w fizyce oraz teologii. W czarnej ekologii subscendencja oznacza proces, stan, w którym części większej całości stanowią więcej niż ta całość. Z jednej strony subscendencja umniejsza znaczenia koncepcji holistycznych – ujawniając sieci powiązań pomiędzy poszczególnymi składowymi, nie postrzeganymi już jako mechaniczne konglomeraty całości, ale osobne niezależne obiekty. Człowiek nie jest tylko tym, czym jest na zewnątrz. Częścią ludzkiego ciała jest to wszystko, co nieludzkie, bakteryjny wszechświat – który gdyby tylko podjął decyzję o opuszczeniu ludzkiego ciała, równocześnie skazałby człowieka na śmierć. W ten sposób postrzegana rzeczywistość bliższa jest prawdzie. Hiperobiekty (obiekty tak wielkie, że niedostępne nam w sposób bezpośredni) stają się realne w przejawach – mniejszych elementach, które są doświadczalne, materialne. Te fragmenty większych całości są symptomami czegoś innego, co z kolei jest symptomem jeszcze czegoś. W tym sensie ekologiczna świadomość to świadomość nieskończoności relacji pomiędzy różnymi obiektami, cząstkami obiektów. Wszystkie elementy całości tworzą spektralność obiektów. Spektralność zakłada, że bycie jest symbiotyczną wspólnotą składającą się z samej siebie oraz jej spektralnego halo (zjawisko optyczne zachodzące w atmosferze ziemskiej). Zatem symbiotyczne bycie rozciąga się nie tylko w wymiarze swojego istnienia, ale też w tym wszystkim, co jest jego, niewidoczną i nieosiągalną w doświadczeniu bezpośrednim, materialną częścią. Nicość staje się hiperobiektem, który możliwy jest do doświadczenia wyłącznie w przejawach i symptomach.
Pustkę konstytuują więc fizyczne przejawy, które postrzegane pojedynczo są większe niż sama pustka.
// ScrollingToZero
Suma doświadczeń ludzi medytujących pustkę w grupie, każdego osobno, każdego w relacji do siebie, innych, dziwnych obcych, stanowi więcej niż pustka w ogóle. Ta sytuacja staje się spektralna, fizycznie namacalna. Materialna w relacji do katastrof, zaburzeń i symptomów wyczerpania kultury ludzi. I w tym doświadczeniu tkwi etyczna propozycja nowej świadomości i odpowiedzialności za interrelacyjność.
Nie należy obawiać się więc momentu zapaści. Na miejsce każdego bytu, każdego gatunku pojawi się inny.
Zak Hal // ScrollingToZero //darkNet edition v201017